Pozwolę sobie na podzielenie recenzji na dwa kawałki : "Arie w kościele" i "Wizyta u znajomych".
Etap 1. (Arie w kościele) : Było przecudownie, muzyka napływała do uszu wszelkimi możliwymi drogami. Goiła rany, drażniła zmysły, zachwycała, porażała swym pięknem. Pierwszą część koncertu rozpoczęła seria utworów fortepianowych w wykonaniu absolwenta Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina – Przemysława Lechowskiego. Wśród zagranych kompozycji znalazły się : Ballady Brahmsa, Etiuda c-moll Rachmaninowa, VII Etiuda c-moll Liszta. Potem swój popis rozpoczęli soliści chóru Filharmonii Narodowej – 2 soprany (Dorota Całek i Agnieszka Kozłowska) oraz baryton (Witold Żołądkiewicz). Wykonywali m.in. utwory Moniuszki i Mozarta. Zachwycali barwą głosu i wprawiali w osłupienie niesamowitymi możliwościami wokalnymi. Było przecudownie 🙂
Etap 2. (Wizyta u znajomych) : Zaraz po powrocie z koncertu zaczęliśmy się (ja z rodzicami) szykować do kolejnego wyjścia. Obowiązkowa impreza noworoczna u starych, dobrych znajomych mieszkających po drugiej stronie ulicy. Zaczęło się od próby dostania się do budynku. Dzwonienie w domofon kończyło się błyskawicznym połączeniem z mieszkaniem i podsłuchem na aktualną sytuację imprezy. Słychać było liczne krzyki, głośną muzykę i inne syndromy zwiastujące dobrą zabawę. Po długich próbach z kodem dostępu i dzwonieniem do sąsiadów udało nam się dostać do środka. Potem było już tylko "ciekawiej". Dowiedziałem się jak pije się tequilę (na badanie organoleptyczne jeszcze poczekam – może kiedy indziej) i jak całkiem zwyczajni ludzie jedną noc w roku potrafią wariować, szaleć, spić się i wygłupiać przy muzyce z lat 70-tych. Ogólne wrażenie : "co ja tutaj robię?"
Jak zwykle obudziłem się wcześnie rano (na zegarze cyferki układały się w napis 11:28) z myślą "wypadało by wreszcie naładować tą komórkę". Wiele nie myśląc chwyciłem za ładowarkę by odczytać nieliczne życzenia noworoczne i … szok raz jeszcze : sms z wczoraj o treści typu "…jak się postaram może zdążę na ten koncert…". Zwykły niefart; szkoda, że nic nie wyszło z tego spotkania. Może odbiję to sobie kiedy indziej. Sympatycznie by było odświeżyć "starą przyjaźń".