Właśnie sobie siedzę i rozwiązuję zadanka z fizyki. Nawet sprawia mi to przyjemność … a ile trzeba było walczyć żeby je dostać. Najpierw na politechnikę oddać indeks, potem znaleźć kumpli z wydziału i pooddawać co im się należy (niestety : mission failed – obiekt misji – nie znaleziono). Na koniec wyprawa do marketu Ellea celem odebrania zadanek … godzina 14:50 – pustka na horyzoncie. 15:00 – patrz wyżej. 15:15 – zaczynam się zastanawiać ile musiałbym wypić żeby założyć na siebie różową sukienkę. 15:30 – godzina zero wybiła, wracam do domu. W domu chwila odpoczynku i telefon w stylu "sorka za spóźnienie" i "czy dało by radę jeszcze dziś załatwić z tymi zadankami" … wracam do Ellei … szukam znaku rozpoznawczego łączniczki : biała kurtka, i buty-kowbojki. Jest … nareszcie … moje zadanka! "Myślałeś nad wynagrodzeniem?". "Nie .. i póki co nie mam tego w planach (…) jak skończę – dam znać". Boję się, że to mnie wciągnie w jakieś nieprzewidywalne konsekwencje.