Dzisiaj trzeba było wcześnie wstawać, wybrać się pod Empik, poczekać na Magdę i spacerkiem na targi uczelniane na UW. Na targach poza zwiedzaniem, zebraniem do kieszeni ulotek wartych w punkcie skupu makulatury około 12 zł, zakupieniem jednego podręcznika do historii odwiedziliśmy stoisko chóru UW, na którym to służbę pełniła Gosia. Chwilę pogadaliśmy (Gosia wreszcie doczekała się poznania "tej kobiety, która zabiera nam Jaśka") i czas było się rozejść.
sympatycznie, romantycznie
może nie, chociaż … kto wie?
Wieczorem kolejna frajda dla miłośników mocnych wrażeń. Koncert muzyki poważnej w wielkiej auli PW. Ponieważ wszelkie szczególiki były już wcześniej ustalone na koncercie byłem z Gośką (niestety Adaś nie znalazł dla niej czasu :P) a nie z Magdą (i tak ją ostatnio nadto eksploatuje – powinna trochę ode mnie odpocząć). Koncert bombowy … no bo czego się można spodziewać po Verdim. Ponadto dowiedziałem się, że "Magda jest super". Nie byłoby w tym nic szczególnego gdyby nie była to opinia Gosi.