(Akcja przenosi się piętro wyżej – pod gabinet Internistki. Korytarz pełen jest abstrakcyjnych obrazów olejnych w awangardowym stylu ["jeleń na rykowisku", "ryk niedźwiedzia w okresie godowym" albo coś w ten deseń]. Wszędzie pastelowe kolory, które zapewne byłoby widać gdyby nie pokrywająca je warstwa karaluchów. Na ławeczce siedzi Chór Pacjentów)
CHÓR
Nie chciał słuchać tamtej baby
Co mu kiepskie dała rady
Lecz tu przyszedł – pod gabinet
Chociaż siną ma już minę.
Łypnął okiem na korytarz
I pomyślał…
CHORY
       Czy to miraż?
Albo jakaś straszna zjawa?
Ale to nie moja sprawa,
że brud z lewa, że brud z prawa,
że dokoła zmarłych pełno.
(pokazuje palcem na Chór)
Przecież trupom wszystko jedno
CHÓR
Kogo trupem zwiesz zuchwalcze?
Czemu nas wytykasz palcem?
CHORY
Ja przepraszam … nie wiedziałem.
Żeście trupy – tak myślałem,
Boście tacy wysuszeni,
Sini, bladzi, pomarszczeni
(uchylają się drzwi gabinetu, z którego wylatuje duszyczka, jeden z chórzystów podnosi się)
Pan pozwoli … z panem wejdę,
Rad posłucham i odejdę.
Długo ja tam nie zabawię.
W mig załatwię i po sprawie.
(Chór westchnął głośno i donośnie. Chory razem z Chórzystą wchodzą do środka)
c.d.n.