Podziwiam samego siebie w tym momencie. Wytrzymałem półtoragodzinny wuef, na którym rozwaliłem sobie stopę i kolano; następnie doczołgałem się na uczelnie tylko po to by wysłuchać jak profesorzy starają się nam wpoić rzeczy, o których wszystkim już wiadomo. Godzina 18:00 – koniec wykładów i do zobaczenia po świętach. Po drodze zahaczyłem o Empik celem poczynienia zakupów świątecznych i na "fakty" byłem w domu. Teraz zaczynam rozmyślać o tym jak wyjdzie moje spotkanie on-real z Moniką. Jutro sprawozdanie na blogu 🙂