Zupełnie jak w dowcipie … zepsuło się słownie wszystko. Egzaminy idą fatalnie, ludzie mnie opuszczają, Justyna, najwyraźniej w ramach jakiejś formy protestu przeciwko mojej wersji bezpośredniości, postanowiła się do mnie nie odzywać (zwiała z moją płytą i teraz pewnie katuje nożyczkami gumową kaczuszkę, którą dostała ode mnie na urodziny). Czyżby pojęcie asertywności było bezwzględnie powiązane z moralnością Kalego?! W tej chwili bardzo chciałbym się mylić, bardzo chciałbym aby to milczenie było tylko jakimś zbiegiem okoliczności, pomyłką, przypadkiem … obawiam się, że nie mam racji. Przeraża mnie fakt, że bardziej przejmuję się ową ciszą niż perspektywą spędzenia przyszłego roku na poligonie. Jeśli zły humor nie przejdzie mi do jutra zapewne zniknie stąd mój blog, zniknie nadzieja na wolny wrzesień i wreszcie zniknę wirtualny "ja" …