Jakież to katorgi znosić musi studencina chcąc na czas na uczelnie zdążyć. Ileż refleksu, samozaparcia, silnej woli i szczerych chęci trzeba wydobyć z drobnego ciała Jana B. by zwlec go z kanapy na jedenastą rano do szkoły. Koszmar, koszmar, koszmar. Nie poprawi mi sumienia ni piątka z metodyki programowania, ni uwaga wykładowcy, któremu zebrało się na skomentowanie pracy na lekcji zmęczonego, acz wybitnego ucznia z drugiej ławki. Życie kruchym jest jeno azaliż i vice wersja onegdaj 😛