Blog – prolog


Długo zastanawiałem się czy kiedyś nadejdzie sens przywrócenia temu miejscu rozrywki literackiej pełnej niesamowitych woltyżerek słownych dawnych kolorów radości znanych z początku kariery mojego internetowego pamiętnika. W chwili obecnej, starając się budować zdania jak najbardziej złożone, pokręcone i zagmatwane, postaram się w sposób średnio bezpośredni wszczepić pod waszą korę mózgową trochę papkowatych informacji. Niestety – jak widzicie – starzeję się i styl mojego pisania daleki jest od znanej Wam formy. To co właśnie czytacie jest pierwszą częścią zapowiadanej przeze mnie trylogii (na którą składają się części "Prolog", "Epilog", "Ginekolog"). Dzisiejszy odcinek poświęcony jest moim przemyśleniom na temat stosunków damsko – męskich (żeby nie było wątpliwości stosunki męsko – męskie nie fascynują mnie aż tak bardzo jak te wymienione poza nawiasem)… czy może raczej Polsko – Brazylijskich.
Tak się zdarzyło w moim życiu, że mój, zdawać by się mogło "niezmącywywalny", spokój duszy i ciała został sponiewierany przez kobietę, która zaszczyciła moje mieszkanie swoją niespełna miesięczną wizytą, przybywając z tego samego miejsca co słynny na całą Polskę pociąg … a, mianowicie, z daleka. Ów pociąg, który przyjechał … właściwie to nawet przyleciał z okolic końca świata nie był ani pociągiem spalinowym, elektrycznym, ani nawet fizycznym. Jak wyglądał nasz Lipiec zdradzać Wam nie będę, gdyż zakładam, że jesteście szczęśliwymi posiadaczami dostatecznej ilości wyobraźni potrzebnej do nakreślenia sobie pod czerepem adekwatnej do Waszego poziomu testosteronu w organizmie liczby naszych czynów sprośnych, wulgarnych, nieetycznych i niemoralnych. Ta sama kobieta, którą zaprosiłem do swojego życia blisko rok temu zaproponowała mi możliwość dostania się do jej niepowtarzalnego, pięknego świata. Stoję teraz przed trudną decyzją, która ma zadecydować o reszcie mojego pobytu na tym globie. Postanowiłem opuścić kochającą mnie rodzinkę i zagościć w cudzym domu bardzo odległym od mojego, wejść z brudnymi butami pod strzechę należącą do ludzi, którzy znają mnie wyłącznie z opowieści szalonej niewiasty – brązowookiej wybranki mojego serca. Pomimo, że wiedzą o mnie tyle co średnio rozwinięty, cisowy żywopłot o teorii marksistowskiej cieszą się z możliwości przygarnięcia gościa, który ustatkował ich córkę. Znacznym problemem będzie wyłuszczenie rodzinie zagadnienia mojej przeprowadzki połączonej z zawieszeniem studiowania na jakiś czas. O ile rodzice uznają mnie za idiotę, pomyleńca i wariata (czego wcale nie neguję) by w końcu uznać, że przypadek jest tragiczny i nie do odratowania, o tyle boję się by moich dziadków nie spotkał podobny los – los ludzi bez możliwości ponownego użycia … o ile w ogóle można powiedzieć, że to co znajduje się metr pod ziemią nadal wolno nazwać człowiekiem. Byłbym wdzięczny temu światu gdyby mój problem rozwiązał się sam. Na dzień dzisiejszy jestem w stanie przyznać się, że dla tej kobiety zza oceanu gotów byłbym zrobić prawie wszystko. Jeśli to czytasz, spośród lasu słów dla Ciebie niezrozumiałych te jedne już rozpoznajesz i rozumiesz :

Kocham Cię bardzo.

,

Jedna odpowiedź do “Blog – prolog”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *