Chyba mi się udało … blog został zapomniany przez społeczeństwo. Ci, którzy postanowili zajrzeć odkryją niesamowite zjawisko w postaci nowej notki. Co Wy macie z tego? Odrobina zmarnowanego na czytanie czasu, chwila refleksji nad tym, co autor chciał wpisem wyrazić i głębokim zastanowieniem nad sensem dzisiejszego odcinka mody na sukces. Co ja będę z tego miał? To samo co i Wy … święty spokój od spełnionego (powiedziałbym, że „dobrze” ale było to zrobione „na odwal”), obywatelskiego obowiązku. Rezultatem ostatnich dni spędzonych poza łamami blogu było rozpadnięcie się mojego „odległego” związku z Marianą, popadnięcie w chwilową depresję, ponowna radość z życia, kilka fantazji seksualnych, seria koszmarów nocnych, bezsenność, załamanie nerwowe, bzik … długo by wymieniać. Dla mnie najważniejsze jest to, że czuję się teraz dobrze i chce mi się jeszcze czasem cztery litery odtransportować na uczelnię. Wiecie co? Nudzi mnie już to pisanie … jeśli nie macie nic przeciwko to odłożę je na czas bliżej nieokreślony. Pewnie, że nie macie … a nawet jak macie to wsadźcie sobie te prośby w … zostawcie gdzieś to kiedyś je rozpatrzę.