Historia pewnej miłości.


Jest takie piękne miasto na południu naszego kraju – Kraków. Ale nie o nim chciałem dzisiaj mówić. Pcim Dolny, miasto wymyślone na potrzeby języka polskiego celem zapełnienia luki słownej w postaci synonimu słowa „zadupie”. Jak każde miasto rządzi się swoimi prawami, ma swoich wyimaginowanych mieszkańców, swojego szeryfa i skażone, gęste, ołowiane powietrze jak każda miejscowość w Polsce (warto tu zwrócić uwagę na subtelną różnicę pomiędzy Pcimiem Dolnym a istniejącym w rzeczywistości Pcimiem z dawnego województwa krakowskiego, które szeryfa nie posiada). Skupmy teraz naszą uwagę na Janie Kowalskim, typowym obywatelu naszego zmyślonego zakątka kraju. Stwardniały naskórek na jego dłoniach świadczyć może o latach spędzonych na wydłubywaniu kartofli z ziemi, oraniu swoich dziesięciu akrów upraw buraka cukrowego przy pomocy wieszaka na ubrania i koszeniu zboża nożyczkami do obcinania paznokci. Spracowane czoło Kowalskiego przeżyło niejeden grymas na twarzy, powodujący powstawanie seksownych rozstępów, które swego czasu mądrzy ludzie nazwali zmarszczkami. Człowiek ten, pozbawiony jakichkolwiek trosk, zmartwień i problemów, brnął przez życie niczym rozpędzona lokomotywa, nie bacząc na to co mija po drodze, nie szukając przyjemności w tym co robi, nie zastanawiając się nad powodem swojej wizyty na ziemi. Panie Kowalski … zazdroszczę Panu.

,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *