Pomniejsze bóstwa.


Pomimo, iż wielu z Was czeka na streszczenie mojego sobotniego wypadu na odłożoną w czasie okoliczność czczenia miesiąca spędzonego razem postanawiam – z pełną premedytacją – skupić się nad refleksyjną stroną mojego życia pomijając elementy hedonizmu, który zagościł w moim sercu, pozwalając na odłożenie cierpień w kąt i cieszenie się tym co owemu organowi odpowiedzialnemu za tłoczenie krwi do kończyn najbliższe. Czeka Was, wobec powyższego, nudny niczym flaki z olejem wykład o koszmarach jakie musi przeżywać student trzeciego semestru jednej z warszawskich uczelni. Jedną z owych halucynacji nocnych jest przerażający obraz pudelka dziekana – Rzeźnika, który wyjątkowo upodobał sobie spożywanie masy celuloidowej. Jak szybko się okazało kartki wyrywane z mojego zeszytu smakują Rzeźnikowi najbardziej, o czym świadczyć może błyszcząca, puszysta sierść pudelka postury faszerowanego sterydami buldoga. Z racji tajemniczych zniknięć kolokwiów trzeba studenta pocieszać otrzymywaniem niskiej, aczkolwiek zasłużonej, liczby punktów. Zdawać by się mogło, że w obecnej sesji podstawowym bożkiem rządzącym wynikami jest Przypadek … szybko jednak się okazało, że Przypadek wygrzewa się razem ze swoją uroczą siostrą – Logiką na wyspach Borneo siorbiąc drinki z charakterystycznymi dla tego regionu dodatkami w postaci tęczowej parasolki, słomki i plasterka ananasa zatkniętego na krawędzi szklanki. Korzystając z urlopu kolegów po fachu Chaos dodał swoje trzy grosze do procesu udupiania studentów niszcząc jednocześnie ład stworzony wcześniej przez swoich poprzedników. Raz zasianego zamętu nie udało się jeszcze wyplenić nikomu … nikomu poza Nadzieją. Tak więc, zwracając się z wielką prośbą do naszej matki Nadziei pragniemy wyrazić pełnię bezradności w jakiej znalazł się nasz, zacofany, wymierający gatunek studentów … prośbą o nie dokarmianie psa naszego ojca celulozą.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *