Sławomir Lipień – List VI


Mój Aniele,

ze wszystkich moich listów ten powinien być dla Ciebie największym zaskoczeniem. Ludzie zapytani tu o spełnienie ich ostatniego życzenia (“ostatniego szaleństwa przed wiecznością … jaka by ona nie była” – tak powiedział nam ubrany w białe prześcieradło mężczyzna przedstawiający się jako Piotrek) mruczą przeważnie pod nosem coś o swoich odwiecznych fantazjach, podchodzących u nas w kraju pod kilka paragrafów. Ponieważ oznajmiono mi, że już więcej mnie nie zobaczysz poprosiłem o kartkę papieru, pióro, kopertę i znaczek pocztowy. Piotrek wykonał telefon, po czym odłożył słuchawkę i powiedział, że Szef musi mnie bardzo lubić skoro pozwolił mi skontaktować się z Tobą. Uśmiechnął się, wyciągnął z kredensu przybory, dzięki którym możesz przeczytać moje ostatnie słowa do Ciebie i pogratulował mi zdania jakiegoś testu. “Ostatnio Szef robi coraz trudniejsze egzaminy … a Ciebie zapraszam na górę” – poklepał mnie po ramieniu. Dodał jeszcze, że ta napalona grupka w poczekalni właśnie oblała swój test ostatniej nadziei. Dostałem cztery z plusem … podobno prawidłowa odpowiedź brzmiała “nie, dziękuję”. W tym ostatnim liście chciałem Cię przeprosić za moje wczesne i niezapowiedziane odejście. Jak widać nie jesteśmy w stanie w pełni kontrolować naszego życia. Aby Ci się odwdzięczyć za całe to dobro, które przez te lata wylewałaś na mnie wiadrami postanowiłem zrezygnować z przysługującego mi prawa do patrzenia na Ciebie z góry tak jak czynią to anioły abyś bez krępacji mogła rozpocząć nowe, równie szczęśliwe i szalone życie co ze mną. Co wieczór będę za to wzdychał do naszego wspólnego zdjęcia ze ślubu. Co wieczór, codziennie, przez wieczność, bo na wieczność zasługujesz.

Bóg z Tobą mój Aniele,
Sławomir Lipień

,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *