Na Nowy Rok – na barani skok


 Tak jak z chwilą nadejścia tego co nowe (a przynajmniej o jeden większe od poprzedniego) dzień sobie przedłuża to i owo – korzystając zapewne z jednego z tysięcy specyfików jakie proponują mu środki farmaceutyczne rozreklamowane przez wszechobecny spam – przybywa pomysłów i zapotrzebowania na nową notkę. Co by ulżyć mojej zawodnej dość pamięci spiszę co zalega na umyśle, plącze się między migdałkami szukając światełka w tunelu i przez zaciśnięty krzywy zgryz usiłuje dać o sobie znać.

 Osobom niezorientowanym w postępach mojego życia turysty-wędrownika oraz piernika-taternika przypominam, że okres poświąteczny i świeżo-ponoworoczny spędziłem razem z Agnieszką, Przemkiem, Karoliną i przyległościami (siostry, kuzynki i ich przyległości … i ich przyległości też) od strony Agi. Zostałem wyciągnięty na narty ale, dzięki Bogu, obyło się bez bardziej skomplikowanych złamań otwartych i wylewów wewnętrznych. Po krótkim instruktarzu złapałem bakcyla na śniegowe szaleństwo. Niestety musiał mi po drodze na dół wypaść z rękawicy gdzieś w zaspę i dopiero po odwilży pracowity baca pasący owieczki znajdzie go między źdźbłami zielonej trawki.

 Zmieniając temat całkowicie dotrzemy do mrocznych czeluści mojego komputera. Dostał ode mnie na gwiazdkę troszkę pamięci (1GB) i nową kartę graficzną. Dzięki temu drugiemu wynalazkowi bestia pracuje niemal bezgłośnie pozostawiając błogą ciszę nocą. Zostałem też całkowicie pochłonięty przez Ogame (macie google, sprawdźcie jeśli nie wiecie). Gra ma proste zasady, jest prymitywna ale … wciąga jak mało która. Wymaga niemal całodobowego siedzenia przed komputerem i zabiera resztki wolnego (i zajętego często też) czasu. Ta gra zabija, uważajcie na nią. Właśnie wysyłam moje floty do sąsiednich galaktyk, rozbudowuję kopalnie i gnębię współlokatorów mojego układu słonecznego.

 Jutro rano też coś dopiszę.

,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *