Dzień szczęśliwy to miał być … i taki był : zaliczyłem wypad do Zachęty z Magdą z czego jestem bardzo uradowany, zabrakło mi odwagi do kilku prostych słów (a kwiaty były) z czego jestem mniej zadowolony. Bilans jednak wyszedł na plus o czym dowiedziałem się później : dostałem zaproszenie od Agnieszki (tej znanej Wam – czytelnikom – z pierwszych postów) dla mnie i dla Magdy na dwudniową imprezę na działce. Jako, że termin średnio mi pasował odesłałem mesa z przeprosinami. Coś mnie jednak tknęło żeby powiedzieć Magdzie, że była zaproszona … i tu czekało mnie pełne zaskoczenie. Liczyłem na odpowiedź w stylu "no trudno, może kiedy indziej" ale się przeliczyłem. Wydawało mi się, że znamy się na tyle słabo i krótko, że takie dłuższe (i bardziej niebezpieczne) wspólne wypady nie mają prawa bytu. "Daj więcej szczegółów o imprze to spróbuje przekonać matkę…". Magda musiała obdarzyć mnie wielkim zaufaniem, którym nawet nie darzyłem sam siebie…