Jak wyrazić swoje „NIE” dla ACTA


acta-stop-octopusWstęp

Odsetek internautów, którzy jeszcze nie mieli okazji usłyszeć o ACTA zbiega asymptotycznie do jedności. Większość z nich – zapewne – wyrobiła też sobie o niej opinię. Część zdołała już wyrazić swoje niezadowolenie, biorąc udział w różnych inicjatywach, mających na celu powstrzymanie ratyfikacji tej umowy międzynarodowej. Na Facebooku wystartowały liczne „farmy fanów”, które później przeciwników ACTA sprzedadzą na allegro za grosze. Liczne petycje, czy listy popierające referendum zalały internet i łowią spore ilości naszych danych osobowych (często bez rejestrowania się w GIODO). Podpisy można też było składać osobiście, dzięki armii wolontariuszy zorganizowanych wokół referendumacta.pl.

ACTA?

Kto jeszcze nie wie czym jest ACTA i dlaczego jest taka niebezpieczna ręka do góry? Kilka rąk widzę… Osobom, które właśnie wybudziły się (wbrew niedźwiedziowemu zwyczajowi) z zimowego letargu wytłumaczę po krótce, nie wdając się nadmiernie w szczegóły. ACTA to porozumienie międzynarodowe, które miałoby obowiązywać kraje, które umowę podpisały. Do tej pory były to Kanada, Stany Zjednoczone, Australia, Japonia, Maroko, Nowa Zelandia, Singapur, Korea Południowa, Unia Europejska, Austria, Belgia, Bułgaria, Republika Czeska, Dania, Finlandia, Francja, Grecja, Węgry, Irlandia, Włochy, Litwa, Łotwa, Luksemburg, Malta, Polska, Portugalia, Rumunia, Słowenia, Hiszpania, Szwecja i Wielka Brytania. Sama ACTA dotyczy zwalczania obrotu towarami podrabianymi, zahaczając niebezpiecznie o prawa autorskie w internecie.

No ale co w niej jest takiego niebezpiecznego? Niebezpieczeństw jest kilka. Umowa jest bardzo nieprecyzyjna i niepotrzebnie tworzy szerokie pole do nadinterpretowania oraz wykorzystywania umowy do prywatnych celów różnych lobby. Pierwszy przykład z brzegu – lobby farmaceutyczne. Wg ACTA tani zamiennik leku to podróbka, dlatego należy go wycofać z rynku. O ile w przypadku podróbek Viagry z Chin ma to ręce i nogi, bo jest to podróbka i placebo od początku do końca, o tyle wątpliwości budzą już zarejestrowane specyfiki (oraz nowo powstające), które mają potwierdzone działanie farmakologiczne, a ich otrzymanie nie jest jakimś specjalnym procesem twórczym. Weźmy paracetamol dla przykładu – na ile sposobów można wepchnąć jedną substancję do tabletki APAP-u, żeby nie stał się on podróbką innego specyfiku o identycznym składzie.

Wróćmy do prawa autorskiego, a właściwie „własności intelektualnej” jak określa to ACTA, poszerzając tym samym krąg objętych ochroną podmiotów. Wyobraźmy sobie taką scenkę rodzajową: mąż zapisał się na kurs gotowania, na kurs uczęszczał i nawet czegoś się nauczył. Wrócił zadowolony i podzielił się zdobytą wiedzą z małżonką. Jak myślicie, co zrobił nie tak? Nielegalnie przekazał żonie własność intelektualną, która należała do autora kursu gotowania. Ciężar czynu (wykroczenie, czy przestępstwo) zależeć będzie od tego, jak w danym państwie zostaną zrealizowane postanowienia ACTA.

Załóżmy teraz, że nasz gotujący mąż, zamiast podzielić się z żoną zdobytą wiedzą, postanowił poszerzyć grono osób dobrze poinformowanych o czytelników pewnego sprytnego portalu z filmami instruktażowymi. Dzięki temu, wiedza z jednej osoby przeszła na kolejne 10 tysięcy oglądających jego filmy. I tu pojawia się element, który wśród internautów wzbudził największe kontrowersje, przeradzając się w protest jaki znamy po dziś dzień. ACTA nakłada na Twojego dostawcę internetu obowiązek monitorowania Twojej aktywności w sieci i zgłaszanie niecnych czynów odpowiednim organom.

O czym rzadko czytam, gdy pojawia się temat ACTA, ta historia ma jeszcze jeden wątek. Umowa zabrania obchodzenia postanowień w niej zawartych, w tym także obowiązku monitorowania… a w zasadzie bycia monitorowanym. Tym samym nielegalne staje się szyfrowanie transmisji. Myślisz pewnie sobie, że jakoś obejdziesz się bez poufnej korespondencji z kochanką przez GG. Ale nie w tym rzecz. Koniec z bankowością internetową. Brak szyfrowanego połączenia z bankiem oznacza puste konto – nawet początkujący haker sobie poradzi z przekierowaniem Twoich pieniędzy na swoje konto.

Jak walczyć?

Metod na walkę z bublem prawnym i pobożnymi życzeniami wielkich koncernów oraz grup lobbystów jest kilka. Są wśród nich mniej i bardziej skuteczne. Każda forma protestu jest dobra, bo daje to pozostałym do myślenia (w tym politykom). Stąd uważam za bardzo skuteczne akcje ze zgromadzeniami, demontracjami, atakami na strony rządowe, zbieraniem podpisów w internecie pod petycjami. Obywatele dowiedzieli się, że jest problem, a rządzący nie specjalnie chcą go rozwiązać, być może skrempowani nieformalnymi porozumieniami z „darczyńcami”… a jak już się wzięło za coś korzyść majątkową to w dobrym tonie jest sprawę załatwić.

Poza metodami na pograniczu prawa lub poza nim istnieją rozwiązania prawne, które ponownie mogą oddać władzę w ręce ludu i dać im zadecydować o losie swojej ukochanej ojczyzny. Organizowane są liczne grupy na Facebooku, codziennie pojawiają się nowe petycje, czy próby organizowania demonstracji. Są nawet zbierane podpisy na referendum. A ja przekornie – jako miłośnik studiowania przepisów – powiem, że to bez sensu.

Podpisy w internecie mogą jedynie stanowić wyrażenie poparcia, farmy fanów i źródła wyłudzania danych osobowych. Aby podpisy w sprawie referendum były ważne muszą m.in. zostać złożone przez osobę z pełnią praw wyborczych i zawierać – co kluczowe w kwestii internetu – poświadczenie w postaci osobistego podpisu. Żadna lista w internecie jaką widziałem nie dawała możliwości złożenia cyfrowego podpisu pod swoim wpisem. Dlatego internetowe akcje pozostawiam w skromnej, acz ważnej sekcji „działania propagandowe”.

Sam cel zbierania również jest mało ciekawy – referendum ogólnokrajowe w sprawie ratyfikacji ACTA może złożyć prezydent (za zgodą senatu) lub sejm (ale wyłącznie działając z własnej inicjatywy, a nie 500 tysięcy obywateli). Zamiast tego podpisy zbierane są na „referendum w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa”, które bardzo łatwo odrzucić z przyczyn formalnych (bo nikt nie zadał sobie trudu zdefiniowania „szczególnego znaczenia dla państwa”). Co więcej, wielu polityków – wliczając w to Pana Premiera – uważa, że ratyfikacja ACTA nie zmieni nic lub zmieni niewiele w naszym ustawodawstwie, które (podobno) już przystosowane jest do wymogów stawianych przez tę umowę handlową. To kolejny argument za tym, że ratyfikacja ACTA nie ma szczególnego znaczenia dla państwa.

Skoro już ustaliliśmy, że obie formy są do… no do tego miejsca, z którego rząd wyciągnął ostatnio wnioski dotyczące ataków na ich strony, przejdźmy do konkretów. Jak mogę uratować Polskę przed łapami wielkich korporacji? Znajdź w swojej okolicy posła, który sprzeciwia się ACTA. Wystarczy TYLKO 69 posłów, aby złożyć wniosek, nad którym potem będzie głosował sejm. Ruch Palikota + SLD to razem 67, zostają 2 OSOBY DO ZNALEZIENIA i przekonania. Nie ma po drodze komisji sprawdzających podpisy i całej masy formalnych pierdółek, które stoją na drodze takiemu referendum. Owszem, posłowie muszą poprawnie ten wniosek złożyć… ale oni już tego dopilnują.

Jako ogólna propozycja – niech społeczności lokalne zbiorą się do kupy, znajdą posła ze swojego okręgu i wystosują do niego petycję w sprawie zgłoszenia wniosku o przeprowadzenie referendum – co ważne, ponownie podkreślam, bo znacznie skraca to drogę takiego wniosku i minimalizuje szanse odrzucenia – w sprawie ratyfikacji umowy międzynarodowej.

 

Pozdrawiam,
Jan Bartnik

 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *